dycznych, znajduje się tam paręset tomów dzieł poważnych.
Wracam znowu do mówki.
Wy, naczelnicy firm, którzy niejednokrotnie dowiedliście, że was interesa ogółu obchodzą...
Znowu muszę przerwać wiadomością, że pp. Dietrich i Hille w Żyrardowie, pragną dla dzieci swoich robotników założyć ogródek Froeblowski...
No, ale dość już tego! Nie skończyłbym, gdybym chciał wyliczać nazwiska wszystkich przemysłowców, którzy w swoich kółkach robią to, co może wpłynąć na podniesienie oświaty i dobrobytu pracujących u nich robotników i ich rodzin. Publiczność nasza mało wie o nich, ponieważ żaden z tych panów nie jest ani tenorem, ani fortepianistą. Pochlebiam sobie jednak, że powoli uda się nam postawić każdego z nich we właściwem świetle i przekonać ogół, że ich zasługi tyle przynajmniej warte są, co dobrze odegrany koncert.
A teraz ostatecznie wracam do swojej mówki.
Panowie fabrykanci i rzemieślnicy! Wyższa szkoła rzemieślnicza jest nam niezbędnie potrzebna; otwórzcież ją wspólnemi siłami, a wówczas do zasług waszych przydacie nowy czyn, którego wam społeczeństwo nie zapomni.
Muzyków naprzykład mamy dosyć. Pochlebiam sobie, że samemi włosami ich możnaby wypchać materace wszystkich melomanów. Natomiast brak nam szewców, krawców, stolarzy i ślusarzy takich, którzyby po za obrębem swej specyalności widzieli trochę więcej, niż koniec własnego nosa.
Strona:Bolesław Prus - Kroniki 1875-1878.djvu/219
Ta strona została uwierzytelniona.