uwag. Lecz — damy i panowie! chcę się poprawić, ponieważ nie znam waszej choroby zwanej nieomylnością. Będę zatem mówił spokojnie.
Przedewszystkiem więc kończę z sukniami balowemi.
Otóż zbytek nie tyle tkwi w sukniach, ile raczej w sposobie obrabiania balów. Suknia na bal z natury rzeczy musi być lekka; zrobiona zaś w domu i z taniego materyału, nie kosztuje znowu tak wiele. Nie tyle więc na to uderzać należy, ile raczej na czas trwania tańców.
Taniec umiarkowany, który zaczyna się o 9-tej, a kończy o 12-tej lub 1-szej, jest miłą zabawką. Młodzież przepada za nią i słusznie: jest to bowiem połączenie ćwiczeń gimnastycznych i muzyki, olukrowanych pięknymi widokami, rozmową, uściskami, gorącemi spojrzeniami, których następstwem bywa niekiedy sakrament małżeństwa i kilka innych.
Ale taniec trwający od 11-tej wieczór do 7-mej lub 9-tej z rana, jest barbarzyństwem.
Przypatrzcie się tam młodzieży, dyszącym pannom, zmiętoszonym i poobrywanym sukniom...
Przypatrzcie się owemu pobalowemu znużeniu, podkrojonym oczom i bladości, porachujcie choroby wypływające z nadużycia ruchu...
Jeżeli potępimy zebrania i tańce, zabijemy stosunki towarzyskie i podkopiemy rodzinę. Jeżeli zaś z zebrań i tańców usuniemy nadużycia, czy to w przyjęciu, czy w strojach, czy w czasie trwania, — zbliżymy do siebie ludzi, a tem samem wzmocniemy społeczeństwo.
Strona:Bolesław Prus - Kroniki 1875-1878.djvu/241
Ta strona została uwierzytelniona.