i, że kobieta lub mężczyzna, któryby poważył się przeciw zwyczajowi temu wystąpić, naraziłby się na wszelkiego rodzaju przykrości i przezwiska.
To przywiązanie ogółu do nałogów, staje się hamulcem dla jednostek samodzielniejszych. Nie jeden ze „śmietanki“ chętnieby zerwał z francuzczyzną, która go dużo pieniędzy kosztuje; boi się jednak śmieszności i robi to, co inni.
Zerwać z frankomanią, rzecz to na pozór mała, trzebaby mieć tylko odwagę oprzeć się jej przez 24 godzin i przez takiż sam czas niedbać o krakanie pospólstwa, które na drugi dzień zrobi to samo.
Ale czy to tak łatwo?
Jakto, ja, osoba herbowna, urodzona z tej i owej, za sprawą takiego i owakiego, miałbym się narażać przez 24 godzin na dowcipki pani X., panny Y., pana Z., na tytuł oryginała, na śmiech ogólny?... I po co?... Po to, abym raz na zawsze stał się podobnym do mego ekonoma, karbowego, szewca, krawca i tym podobnych?...
I po co mam się stawać skromną wierzbową gałązką, kiedy ja byłem, jestem i zostanę na wiek wieków gruszką na wierzbie?
Oj! zostaniesz ty, mój elegancie, zostaniesz gruszką na wierzbie, ale nie na wiek wieków, tylko aż do czasu, w którym spadniesz i zgnijesz!
Streszczając zatem to, co powiedzieliśmy dotychczas, wypada:
1. Że frankomania jest tylko zewnętrznym objawem wewnętrznych chorób, które nazywają się brakiem charakteru i brakiem rozsądku.
Strona:Bolesław Prus - Kroniki 1875-1878.djvu/247
Ta strona została uwierzytelniona.