Nie dziwmy się też, że fabrykanci dotyhcczas chętniej na posady wyższe sprowadzali Niemców. Rzemieślnicy nasi są niewątpliwie zdolni, teoretycznego jednak wykształcenia nie mają; Niemiec zaś, przybywający do fabryki naszej, jest i zdolny i ma mnóstwo patentów z różnych zakładów naukowych, o jakich istnieniu my nie słyszeliśmy nawet. Ten więc prąd germański w przemyśle miał dotychczas bardzo naturalne źródło, dziś zaś opiera się na nałogu i jakiś czas jeszcze trwać będzie.
Z tego, co się powiedziało, czytelnik widzi, że w zajmującej nas kwestyi, nie rządzę się bynajmniej uczuciami popularnemi u nas, lecz rozważaniem faktów. Niemców, szczególniej zwycięskich, uważam za żywioł bardzo niebezpieczny; niemniej jednak szanuję ich, a nadewszystko wiem, że oni to stworzyli przemysł w kraju. Obecnie jednak przychodzi dalszy ciąg tej kwestyi.
Od lat dziesięciu poglądy nasze na pracę zmieniły się. Wielu ludzi ze Szkoły Głównej, Uniwersytetu, Petersburskiego Instytutu technologicznego i specyalnych szkół zagranicznych, a wreszcie z gimnazyów, rzuciło się do przemysłu. Bez względu na przeszkody ludzie ci ukształcili się w swych fachach, lub chcą się kształcić, lecz teraz wystąpiły na scenę dwa zjawiska:
1. Fabrykanci sprowadzają po dawnemu dyrektorów, mechaników i t. p. z Niemiec, krajowcom zaś albo odmawiają posad, albo dają im lecz z mniejszemi pensyami.
Strona:Bolesław Prus - Kroniki 1875-1878.djvu/249
Ta strona została uwierzytelniona.