P. Sk. znalazł się bardzo przyzwoicie, dowiódł bowiem kolegom swoim, że przy zimnej krwi, skromny farmaceuta może być nie mniej dzielnym od żołnierza, marynarza i strażaka. Gwałtu jednak z tego powodu robić nie chcemy, p. Sk. bowiem spełnił tylko to, co każdy na jego miejscu spełnić powinien.
Zaakcentować również należy dwa objawy działalności filantropijnej na prowincyi. I tak:
W Kaliszu p. Mamroth, kurator szpitala starozakonnych, polecił wydawać ubogim w czasie zimy po wazce zupy codzień. Ktoś inny znowu, tymże niezamożnym, dostarczał w różnych porach dnia gorącej herbaty za umiarkowane wynagrodzenie, a nawet bezpłatnie.
W tym samym czasie, w innej zupełnie okolicy, bo w Lublinie, powstało bezpłatne ambulatoryum, w którem udzielają porady doktorzy: Ciepielewski, Ciechoński, Doliński, Janiszewski, Jaworowski i Szmit. Dotychczas podobno, miasto posiadające aż dwa własne pisma, zdobyło się zaledwie na jednego chorego.
A teraz... czy wiecie, kto jest p. Antoni Rouppert?
Nie wiecie! tem lepiej, ponieważ pierwszy raz w życiu uda mi się być nauczycielem nieumiejętnych. Do tej pory pisywałem tylko „rzeczy oklepane i stare“ — szczególnym bowiem zbiegiem okoliczności, w kraju naszym nie wszyscy rodzą się z zębami, ale wszyscy za to przynoszą na świat rozum już tak rozwinięty, jak na przykład paznogcie u palców.
Strona:Bolesław Prus - Kroniki 1875-1878.djvu/254
Ta strona została uwierzytelniona.