rolniczych, okrętów i statków parowych, domów, mostów, tuneli, różnych warsztatów, a wreszcie wszelkich instrumentów, używanych w rolnictwie, przemyśle i nauce.
A teraz, nie zapominając o talencie p. Roupperta, przejdźmy na chwilę do innego ciągu myśli.
Dzieci nasze bawią się i potrzebują zabawek, my zaś poddajemy im baty, papierowe konie, lalki i... na tem koniec.
Dziecko lalkę weźmie, łeb jej ukręci i ostatecznie za okno wyrzuci. Natomiast jednak toż samo dziecko z niesłychaną ciekawością przypatruje się wozom, taczkom, młynom, a na widok mechanizmu idącego zegara — wyskakuje nieledwie ze skóry.
Z kolei wyobraźmy sobie: coby to było, gdyby nasi rodzice zwrócili w końcu uwagę na dobry instynkt dzieci i, zamiast bębenków albo armatek, poczęli im jedni kupować, drudzy tylko pokazywać: żyjące, bo ruchome modele warsztatów, naczyń rzemieślniczych i przyrządów naukowych?... Dziecko bezwiednie nabyłoby tysiące wyobrażeń, do których człowiek dorosły dochodzić musi drogą ciężkiej pracy i z konieczności, mocą naśladowniczego popędu, starałoby się wykonywać pojedyńcze sztuki oglądanych przedmiotów.
Przypuśćmy teraz, że obok podobnych modeli, istniałyby podręczniki opisujące wymiary części machin, własności materyałów, form, gdyby obok tego podsuwano dziecku narzędzia potrzebne do obrabiania drzewa i metalu — gdyby jeszcze uczono je rysunku?...
Strona:Bolesław Prus - Kroniki 1875-1878.djvu/256
Ta strona została uwierzytelniona.