społecznego lenistwa na pracę, społecznej niedbałości o dzieci na dbałość, o tyle łatwo jest postawić fabrykę krajowych naukowych zabawek, która wielu ludziom da zajęcia i uwolni nas od upokarzającego haraczu, jaki płacimy obcym za cacka, kwalifikujące się co najwyżej na śmietnik.
A zatem damy i panowie! czy między wami znajdzie się przedsiębierca, któryby taką fabrykę (małą na początek) urządził?
— Jestem!... jestem!... Fabrykę w ciągu pół roku wystawię (bo to dobry interes), tylko nie mam dyrektora!...
— Dyrektorem może być p. Antoni Rouppert, technik i geometra z Lublina.
— Aha!...
Pisano, drukowano, wołano z góry przez półtora roku o stypendyum Kopernika i otóż zebrało się aż 15,000 rs.
Dziś piszą, drukują, wołają o odnowienie pomnika Staszycowi, i na ten cel nie dał nikt ani złamanego szeląga.
Tymczasem przyjechała pani Patti, rozlepiła czerwone afisze w białe paski i otóż w ciągu czterec wieczorów zapracowała 5,736 rubli.