dziwić się jego podobieństwu do Pawła, choćby ten ostatni był najżyczliwszym przyjacielem domu.
W rozdziale o życiu na wsi, opuszczono uwagę o konieczności omijania garderoby i kuchni.
W końcu dwa jeszcze zarzuty:
Sz. autor książki pisał o zachowaniu się w podróży, na polowaniu, na weselu i t. d., a ani jednem słówkiem nie wspomniał o zachowaniu się na odczytach. Co do tego więc postawimy od siebie trzy prawidła:
1. Nie należy ustawiać swego krzesła tak, aby sąsiadowi leżało na kolanach lub innej części organizmu.
2. Nie należy głośno rozmawiać; w razie zaś nagłej potrzeby, należy poprosić prelegenta aby przestał, a woźnego aby nas za drzwi nie wyrzucił.
3. Autor nie wspomniał nic o roztargnieniu pewnych ludzi w pewnych miejscach, które niekiedy bywa złośliwie tłómaczone. I tak. Są roztargnieni, którzy w cukierniach i restauracyach nie płacą, łyżeczki i pisma do kieszeni chowają i t. d. Tego się strzedz należy jak ognia! Mniej bowiem ludzie obawiają się o to, gdy im ktoś złoży wizytę we fraku i pantoflach byle własnych — aniżeli o to, gdy ktoś przyszedłszy na wizytę nawet w lakierkach, zabiera cudze kalosze.
Przesądy! Cóż jednak robić kiedy one właśnie stanowią o dobrym tonie?
Mówiłem o książce, do książki zatem przejdę obecnie.
Strona:Bolesław Prus - Kroniki 1875-1878.djvu/279
Ta strona została uwierzytelniona.