historyków, wytyka gramatyczne błędy filologom, żąda, aby jej matematycy w trzech wyrazach objaśnili znaczenie i cel rachunku różniczkowego, wszystkich wreszcie — rąbie na sieczkę...
Jaki taki wymiarkowawszy o co idzie, przerywa dyskusyę i odtąd na pytania i zarzuty odpowiada tylko słodziutkim uśmiechem. Mama rośnie, ciocie nazywają swoją siostrzenicę bardzo zdolną panienką i wróżą jej los prześwietny... Fałszywa wróżba! najgorętszy bowiem wielbiciel stygnie przy tego rodzaju fenomenach natury i uciekając od nich gdzie pieprz rośnie, powtarza w duchu:
„Choć zmysły tracę, kiedy cię zobaczę,
„Gdy cię nie widzę... nie wzdycham, nie płaczę!...“
Sądzimy, że przy zbliżających się długich wieczorach zimowych, które, szczególniej w czasie adwentu i wielkiego postu, przechodzą zwykle na rozmowach, drobna ta wzmianka o fizycznej i moralnej brodzie u kobiet, nie jednej z kandydatek do małżeńskiego urzędu wyjść może na dobre. Prawdziwie uszczęśliwiony będę, jeżeli która ze „zdolnych panien“ odniesie stąd duchowy pożytek i niżej podpisanego sługę zaprosi następnie na wesele.
A propos emancypacyi polegającej na pracy, zostaliśmy zobligowani przez jedną z osób, miłujących przemysł krajowy, do zrobienia wzmianki o pożytecznej działalności panien: Przemyskiej i Piaseckiej. Jedna z tych dam wynalazła podobno nieprzemakalną massę do obuwia, obie zaś otworzyły warsztat szewcki na Nowym Świecie.