Strona:Bolesław Prus - Kroniki 1875-1878.djvu/302

Ta strona została uwierzytelniona.

Przed rokiem i przed dwoma laty o tej porze, straszono nas mającemi się jakoby w całem mieście zaprowadzić kolejami konnemi. Dziś znowu powtarza się ta sama pogłoska z dodatkiem, że urządzenia tego najniezawodniej doczekamy się w roku przyszłym. Oby to była prawda! Konne bowiem koleje, łącząc środek z odleglejszemi częściami miasta, pozwoliłyby pewnej części ludności bardziej odsunąć się ku świeżemu powietrzu i wpłynęłoby na zniżenie komornego, co nam także każdej jesieni obiecywano.
Przed rokiem wreszcie pocieszano naszych autorów dramatycznych już to nadzieją tantiemy, już obietnicą podwyższenia im honoraryów ze strony teatru. Dziś słychać toż samo; ile jednak prawdy znajduje się w pogłoskach, przyszłość dopiero pokaże. Tymczasem zaś biedacy sprzedawać muszą jak obwarzanek za grosz akt za 30 rs. i pytać w duchu z goryczą: dlaczego też cesarz Brazylijski podróży swoich (które oddał darmo wydawcom), nie sprzedał raczej, a dochodu z nich nie przeznaczył na otworzenie domu przytułku dla warszawskich autorów dramatycznych?
Dlatego widać, że niema, niestety! solidarności między literatami, jak się to wreszcie już i na naszym partykularzu praktykuje.
Jeden tylko fakt jest dla nas prawdziwą nowością, jakiej w żadnem z lat poprzednich nie było, a mianowicie: wystawa przemysłowo-rolnicza w Muzeum.
Skromniutka ona jest, to prawda! Nie ujrzysz tam ani armaty Kruppa, w której się odbywają