statystykę chorobliwości w Warszawie oprzeć na innych podstawach, a mianowicie: 1) na sprawozdaniach ze szpitali, 2) na sprawozdaniach wszystkich lekarzy z ich praktyki prywatnej?... Wszakże chorych mamy więcej niż zmarłych, cyfry zatem byłyby obszerniejsze. Z drugiej znowu strony, bezpieczniej przecie zaufać świadectwu lekarza, który leczył chorego, niż lekarza, który tylko oglądał zmarłego?... Winienem także dodać, że projekt ten nie jest bynajmniej moim wynalazkiem, lecz stanowi własność Towarzystwa lekarzy lubelskich, którzy na jednem ze swych posiedzeń (jeszcze w lecie) podjęli się składać co miesiąc raporty o jakości chorób i ilości leczonych przez siebie pacyentów.
Sądzę, że tego rodzaju statystyka chorób byłaby dokładniejszą i użyteczniejszą od innych i że Towarzystwo Lekarskie powinnoby zwrócić na nią uwagę. Trudności byłyby wielkie, wolnopraktykujący bowiem lekarze nie okazują zbytniej pochopności do prac tego rodzaju; skutki jednak bez porównania okazałyby się lepszymi — od pośmiertnych oględzin.
Ale dajmy już pokój kwestyom, wobec których febry dostają filistrowie Warszawscy — a przejdźmy do rzeczy weselszych.
Do najbardziej sympatycznych instytucyi naszego miasta, należy niewątpliwie straż ogniowa. Iluż to ludzi zawdzięcza jej mienie swoje, ilu gapiów podziwia jej zręczność i odwagę?... Która kucharka nie została zdradzoną przez strażaka, które dziecko nie lękało się kominiarza?..
Strona:Bolesław Prus - Kroniki 1875-1878.djvu/321
Ta strona została uwierzytelniona.