Wszyscy wiemy, że urzędnicy naszych instytucyi prywatnych są ludźmi nieposzlakowanej cnoty; licząc zaś im to za jakąś osobliwszą zasługę uchybilibyśmy im i sobie.
Przejdźmy do małych pensyi.
Przedewszystkiem, o bracia moi! pełniący obowiązki ludzi czy to w bankach, czy w pismach, czy w fabrykach... Ile razy spotkacie się z faktem małego zarobku, nie obwiniajcie o to instytucyi, ale prawa natury. Gdy banków, pism i fabryk jest wiele, a pracowników mało, wówczas są pożądani i dobrze płatni. Gdy zaś banków, pism i fabryk jest mało, a pracowników wielu, wówczas pensye ich są niewielkie, praca duża i postępowanie pryncypałów przykre.
„Gdy wyjdę na róg ulicy i gwizdnę, wnet będę miał czterdziestu urzędników“ — oto przyczyna naszej niedoli. Byłoby lepiej wówczas, gdyby każdy z nas mógł powiedzieć:
„Skoro wyjdę na ulicę i gwizdnę, znajdę czterdziestu dyrektorów.“
Tymczasem jednak musimy cieszyć się tem, co mamy obecnie i uznać niezbitą prawdę, że: „tam, gdzie wyłącznie interes rządzi, a pracowników jest zawielu, los ich musi być złym.“
Czy jednak nawet w sprawach finansowych wyłącznie rządzi interes, i czy dobro chlebodawcy nie daje się pogodzić z dobrem pracownika?...
Powiedz nam, Banku Dyskontowy, dlaczego chcesz założyć kasę pomocy i wsparcia dla swoich urzędników i służby?
Strona:Bolesław Prus - Kroniki 1875-1878.djvu/337
Ta strona została uwierzytelniona.