Strona:Bolesław Prus - Kroniki 1875-1878.djvu/349

Ta strona została uwierzytelniona.

Lecz jeżeli lekarz złorzeczy swemu koledze za to, że mu pacyentów odciąga, — kiedy adwokat wymyśla adwokatowi za to, że mu się tamten nie ukłonił, — kiedy w końcu aktor, zamiast pokazywać dramat lub komedyę, wciąga widza gwałtem za kulisy i pragnie obeznać go z tamtejszemi swarami i intrygami — publiczność czuje niesmak i nudy, bo rzeczy dotyczące osób nie obchodzą jej wcale.
Dla literatów wniosek stąd jasny: kłóćmy się o fakta i wymyślajmy sobie w imię zasad, a walka ta stanie się dla ogółu nauką i słuchać nas będą.
Tylko nie wyprowadzajmy na scenę naszej polityki zaściankowej, nie czepiajmy się słówek, ale myśli, zwalczajmy rzeczywiste błędy, ale nie urojenia własne i omyłki drukarskie.
Nadewszystko zaś nie gniewajmy się za to, że ktoś komuś pochwały oddaje, bo to jest po prostu śmieszne. Mnie przecież samego Echo pochwaliło, a jednak się nie rozgniewałem. Jeszcze owszem!...


∗                              ∗

Pewien, miłujący dobro ogólne obywatel, nadesłał nam uwagi następne:
„Proszę ja pana, przecież wiadomo całemu światu, że człowiek nie po to żyje aby za młodu pracował, a na starość z głodu zdychał. Póki lata służą i zdrowie, to sobie kujesz, kujesz — no, i w końcu wykujesz chleb choćby z kamienia. Przytem zaś łatwiej ci jest jednemu z drugim, boś sam jak palec. A na starość to nie tylko że sam nie zdurzasz, ale jeszcze i żona twoja (którą ci Pan Bóg