jęła i wychowała, jeżeli nie na „uczoną akuszerkę,“ to przynajmniej na dzisiejszą emancypantkę.
Panna Kazimiera była ładna, a p. Andrzej lubił wdzięk niewieści. Gdy więc plantatorowi temu nikczemny sługus, Onufry herbu Poraj, doniósł o poddańskiem pochodzeniu dziewicy, p. Andrzej dał jej do wyboru: albo urząd czasowej kochanki, albo powrót do siermięgi i niedoli nierozdzielnie z nią związanych.
Kazimiera — aczkolwiek w razie uległości pańskim zachciankom, mogła w nagrodę zostać żoną szlachetki Onufrego i otrzymać posag — odpycha z pogardą propozycye Andrzeja. Na jej decyzyę wpłynęła w pewnej części miłość dla innego szlachetki Tadeusza Leszczyca, głównie jednak — żądza wolności i poczucie kobiecego honoru. „Przeklęte niech będą prochy wszystkich przeszłych pokoleń, które dały panu nade mną prawo tyrana!“ — wykrzykuje dziwna ta w owym czasie dziewica i — idzie pleć kwiaty w ogrodzie, tudzież noże czyścić — z wielką godnością.
Narzeczony jej, dowiedziawszy się o pochodzeniu Kazimiery, z początku cofa się; następnie jednak wraca i mieczem chce ją uwolnić. Lecz obrażona dziewica przyjmuje go wyniośle, dając przytem do zrozumienia, że świeżo wyczyszczony i „ostry“ nóż (stołowy), pewniej obroni jej godność, aniżeli jakaś tam szabelka. W trakcie rozmowy wbiega Andrzej i już... już między nim a narzeczonym poddanki ma się odbyć pojedynek, gdy na szczęście... wtacza się pan Rafał.
Strona:Bolesław Prus - Kroniki 1875-1878.djvu/363
Ta strona została uwierzytelniona.