ostrygami zwanych — i wina, które przy otwierania łoskot, a przy nalewaniu szum wydaje — i wonności i szat jedwabnych, dla którychby mnie inni szanowali, i pójdę do miejsc publicznych, abym na widowiska patrzał.
Tym razem mąż ów uczyni to, co w języku ekonomów mianuje się konsumcyą, albo zużyciem bogactw.
Skutek zaś zużycia owego dwojaki być może: dobry albo zły. Jeżeli człowiek ten naje się ślimaków i winem popije, aby sił nabrać i wymyślić coś dla pożytku ogólnego, na przykład wóz nowy albo brzytwę nową, albo maszynę do latania. Jeżeli odzieje się w szaty bogate i skropi wonnościami, aby, zdobywszy cześć u ludzi, takowych na dobre drogi naprowadzał. Jeżeli pójdzie na widowisko w tym celu, aby obudzić w sobie świątobliwy wstręt do rzeczy czczych, a nawet zgoła grzesznych — w każdym z tych wypadków skutki zużycia bogactwa dobre będą.
Lecz jeżeli człowiek naje się i napije po to, aby podobny zwierzęciu nieczystemu czas swój przespał — jeżeli bogactw użyje na pomiatanie ludźmi — jeżeli miejsce widowisk publicznych stanie się dla niego bóżnicą, w której pospołu z czcicielami szatana grzechowi służy — wówczas takie zużycie bogactw złe będzie.
Obym mógł bogactwa moje oszczędzać, powiększać, lub zużywać dobrze! Obym raczej umarł, niż miał ich źle używać, ku zgorszeniu maluczkich i potępieniu duszy własnej!
Strona:Bolesław Prus - Kroniki 1875-1878.djvu/375
Ta strona została uwierzytelniona.