Człowiek, który w ciągu żywota oszczędzał (patrz I—1) i przymnażał (patrz I—2) bogactwa swoje, widzi się być przy śmierci w wielkim kłopocie: co pocznie z dostatkami? Znajdują się osoby tak słabej wiary i małego rozumu, że pieniądze biorą do trumny, jak gdyby im co pomogły na tamtym świecie!... Większość jednak chrześcijan (i inowierców) mienie swoje pozostawia żyjącym.
Ale niestety! i to nie zawsze bywa dobre. Nie wszyscy bowiem sukcesorowie będą nadal oszczędzać i przymnażać skarb im przekazany. Wielu weźmie się natychmiast do zużycia takowego (patrz I—3) i jeszcze zużycia nieużytecznego a nawet szkodliwego. Iluż ich, na wstyd dla zapisodawcy, przegrywa, przejada lub przepija, a nawet w gorszy jeszcze sposób trwoni grosz zapracowany przez innych?
Roztropny zatem chrześcijanin (lub inowierca), bacznie zastanowić się nad tem powinien, że Opatrzność dała mu bogactwa po to tylko, aby użyźniały i potęgowały pracę ludzką. Dalej też, winien rozważać, aby mienie jego przez spadkobierców dobrze użyte było. Inaczej bowiem nie spełni swego posłannictwa na ziemi i nie uszczęśliwi tych, na których rzecz ofiarę zrobił. Owszem, przyczynić się może do ich zguby doczesnej i wiecznej.
Obym przy śmierci, rozporządzając mieniem mojem, miał na celu pożytek ogólny, nie zaś nadzieje i upodobania moich spadkobierców!
Strona:Bolesław Prus - Kroniki 1875-1878.djvu/376
Ta strona została uwierzytelniona.
II. Co robić z bogactwem, gdy śmierć przychodzi?