Strona:Bolesław Prus - Kroniki 1875-1878.djvu/71

Ta strona została uwierzytelniona.

osób rozumny duch nie panował nad pojedyńczemi częściami śmiertelnego ciała.
Równouprawnienie obu składowych elementów natury ludzkiej, manifestujące się tem, że zamiast ręki poruszyła się noga, a zamiast nogi język, w najsmutniejszy sposób oddziaływało na zawartość portmonetek, z których drobne leżały na ziemi, a grube bardzo szybko przechodziły do głębokich kieszeni żydka. Jakiś odrapany, a jednak z całego towarzystwa najprzytomniejszy konik, nie mając zapewne dobrej racyi patrzeć w pustą koszałkę, patrzył na przyjacielskie kółko z taką miną, jakby chciał mu powiedzieć: „o naiwni obywatele wyznań chrześcijańskich, jakże niedługo już będziecie musieli wodę nosić i drwa rąbać u współobywateli waszych wyznania mojżeszowego!“
Przez wielką liczbę bram i dziedzińców wchodzimy do kościoła, a stamtąd do podziemi, zapełnionych katakumbami. Ponure to ustronie usposabia mnie do bardzo melancholicznych rozmyślań.
O Boże! i dlaczegoż nie urodziłem się kamedułą? Miałbym sobie domek, parę pokoików z przedpokojem, mały ogródek i nieosobliwe wprawdzie, lecz dość chędogie mebelki. Czytałbym sobie brewiarz, zamiast dzienników, nie pisywałbym kronik, które mi tylu nieprzyjaciół zjednały, a spotkawszy się z bliźnim, słyszałbym tylko: memento mori! zamiast, jak to dziś słyszę: „czyś czytał, jak cię zrąbali?“
O jakże wam zazdroszczę, Ojcowie, którzy nie potrzebujecie dowodzić wyższości konkursu pedagogicznego nad dramatycznym i narażać sobie „Ku-