Strona:Bolesław Prus - Kroniki 1875-1878.djvu/75

Ta strona została uwierzytelniona.

ponieważ żydzi okrywają głowy w czasie modlitwy, z żydowskiego zatem stanowiska, niezdjęcie czapki w czasie procesyi, aktu nieuszanowania nie stanowi. Potrzecie wreszcie, zamachy anty-czapkowe wywołują zazwyczaj skandal uliczny, a więc tem samem nie mogą przyczynić się do uświetnienia nabożeństwa.
Widzimy więc, że bliższe rozpatrzenie kwestyi nie usprawiedliwia bynajmniej ani metody ulicznikowskiej, ani niechęci do żydów. Dobry obywatel miasta Warszawy, może wprawdzie wierzyć, że żydzi zasługują na potępienie wieczne i że od pięt do jarmułek napełnieni są dyabłem, — lecz powinien też i tolerować ich choć trochę.
Tolerancya tem bardziej zgadza się z duchem czasu, że ów dyabeł, który wygląda czasem z oczu niektórych żydóweczek między siedmnastym i dwudziestym rokiem ich życia, nie jest znowu taki straszny, jakby się wydawać mogło niektórym 60-cio letnim dewotkom.
Mówiąc o przyzwoitości publicznej pozwolimy sobie zrobić w tem miejscu krótką lecz strzelistą odezwę do pewnej kategoryi młodzieńców zapełniających teatrzyki ogródkowe.
Panowie! nie jestem Kamedułą. Wiem, że człowiek, który sześć dni pracował, ma prawo siódmego dnia zobaczyć dno kufla i nie jednego nawet; wiem, że przyjemnie jest w homerycznym śmiechu okazywać sąsiadom ładne zęby i upewnić ich o pożądanym stanie zdrowia swoich głosowo odechowych organów. Wiem, że niepodobna jest zrobić swej głowy przezroczystą, że można, a na-