Strona:Bolesław Prus - Kroniki 1875-1878.djvu/76

Ta strona została uwierzytelniona.

wet potrzeba potrącać łokciami i kolanami siedzących obok i że wreszcie, pożytecznie jest opierać się niekiedy na cudzym karku, — ale nie o to tu chodzi.
Panowie! ogłuszani, potrącani, ugniatani i udeptywani współtowarzysze wasi, miewają naganny zresztą zwyczaj wprowadzać do ogródków swoje żony, siostry i córki i otóż dla tych to istot błagam was o szczyptę względności i tego, co gminny język nazywa smakiem w gębie. Anatomiczne i fizyologiczne wady aktorek stanowią zapewne nader ponętny przedmiot rozmowy dla panów i ich szanownych przyjaciół, lecz nic nie stracą na tem, jeżeli opisywane będą głosem choćby tylko o jedną oktawę niższym. Niektóre ustępy sztuk granych w ogródkach są niewątpliwie pieprzne i mogą rozweselić nawet tak poważnych jak wy panowie mężów; nie idzie jednak zatem aby ta, skąd inąd zresztą bardzo usprawiedliwiona radość, musiała się koniecznie objawiać tupaniem i ryczeniem przypominającem oborę. Pojmujemy nareszcie, że w waszych, pełnych młodzieńczego ognia sercach, mogą się rozniecić stosowne uczucia dla dam nawet bardzo zakwestyowanej konduity, lecz błagamy was, abyście uczucia te przyoblekali w mniej wyraziste szaty!
Panowie! my literaci znamy miłość i upewniamy was, że oczy ludzkie szkodliwie wpływają na ten cudowny kwiat, któremu zresztą nic nie przeszkadza rozwijać się nawet w ogródkach. Panowie! wierzcie mi, że jedno spojrzenie i jedno westchnienie miewa niekiedy więcej poezyi, niż najgło-