o żadnym oddziale powstańczym słychać nie było. Po naradzie więc z Zagórskim, stanęło na tem, iż powierzchownie nadal nasze obowiązki nauczycielskie pełnić będziemy, przy tamtejszem pięcioklasowem progimnazyum, a tymczasem całemi naszemi siłami wspierać będziemy tworzenie się nowych oddziałów w okolicy.
Tak więc codziennie prawie nocami, a to na przemian, wyjeżdżaliśmy ekstrapocztą, z depeszami nadchodzącymi z Warszawy, do okolicznych miejscowości a jeden z wtajemniczonych oficerów, Moskal rodem, w nocy zwykle, przychodził nas informować o ruchach Moskali.
Pierwszy oddział kujawski formować się począł w lasach pod Kowalem, pod dowództwem majora Ulatowskiego, byłego wojskowego z powstania 1831 r. Rwaliśmy się, aby tam pójść, lecz zacny Zagórski od tego nas wstrzymywał, zasłaniając się rozkazami Rządu Narodowego, który polecał nam wstrzymać się, aż do zawiadomienia.
Nareszcie w nocy z dnia czwartego na piąty lutego, stawił się u nas nieznany nam młodzieniec, z komunikatem władz organizacyjnych, iż mamy mu wskazać marszrutę do obozu, do którego sami udać się powinniśmy. Młodzieniec ten był to Juliusz Erlicki, lat około 21 liczący, były wychowaniec korpusu leśnego w Petersburgu, pełniący wówczas służbę w leśnictwie włocławskiem, jako tak zwany podleśny biurowy. Był on wyekwipowany na wojnę, przywiózł bowiem z sobą stary pałasz żandarmski w blaszanej pochwie, dwa pistolety jednorurkowe i jedną kruciczkę dwururkową do dwunastu centymetrów długą. My z Józefem nic nie mieliśmy a wobec stanu wojennego i prawie niezuajomości miejscowych ludzi w Włocławku, gdzie ja zamieszkiwałem od 5 miesięcy a Józef
Strona:Bolesław i Józefa Anc-Z lat nadziei i walki.djvu/013
Ta strona została uwierzytelniona.