tkaliśmy się w 1857 r. w Petersburgu, gdzie na jednej ławie oddaliśmy się studyom fizyczno-matematycznym.
Podniecony ruch narodowościowy wyswobodzeniem Włoch, wieści dochodzące nas o szkole polskiej wojskowej, utworzonej przez Wiktora Emanuela, o legionach polskich we Włoszech i na Mołdawii, pociągnęły Józefa w 1860 r. z wielu innymi gorętszymi a rozporządzającymi jakiemikolwiek funduszami do opuszczenia Petersburga i emigrowania. Przekonawszy się na Mołdawii o bezpodstawności tych wieści, powrócił on cichaczem, lecz już nie do Petersburga, tylko do Warszawy, gdzie życie narodowe coraz silniejszem biło tętnem.
Niepodległość Ojczyzny, która była celem jego marzeń, kazała mu zapomnieć o swojej karyerze i pozostać w Warszawie, gdzie dla uzyskania wpływu na klasy pracujące, wpisał się w poczet robotników w fabrykach na Solcu. Tam pozostawał rok przeszło a tylko chwilowe zamknięcie uniwersytetu, po zaburzeniach studenckich 1861 r. i amnestya, która dla nas wszystkich nastąpiła w 1862 r., pozwoliły mu stawić się do ostatnich egzaminów w sierpniu 1862 r.
Młodo więc przeszedł poważną szkołę życia a znając tajniki organizacyi narodowej, wielce pesymistycznie zapatrywał się na losy rozpoczętego powstania.
— Iść powinniśmy, bo to nasz obowiązek gdy się krew leje, pójdziemy więc, ale na śmierć niechybną.
Juliusz, choć z nas najmłodszy, z natury trzpiotowaty, podzielał w zupełności zdanie Józefa, lecz jako prawdziwy wychowaniec korpusu moskiewskiego, zakonkludował.
— Ot, wiecie co, to może ostatni dzień naszego życia, pójdźmy gdzie pohulać.... tyle naszego, co dziś użyjemy.
Strona:Bolesław i Józefa Anc-Z lat nadziei i walki.djvu/015
Ta strona została uwierzytelniona.