Wieczorem dla niepoznaki rozłączyliśmy się z Juliuszem, który oddzielnie odjechał, wraz z swoim pałaszem i jednym z dwóch pistoletów.
Około 9 wieczorem i my z Józefem wyruszyliśmy ekstrapocztą, mając za pasem nasze wielkie noże, on miał oprócz tego pistolet, a ja wyż wymienioną kruciczkę, kożuszki i buty wielkie osłoniliśmy płaszczami, a Józef, któremu zabrakło czystej bielizny, włożył na siebie dwie moje nowe koszule, które mi niedawno matka naznaczyła chemicznym atramentem, wypisując całe imię i nazwisko moje; dzięki trąbce pocztyliona, wyjechaliśmy bez przeszkody z miasta traktem prowadzącym do Brześcia Kujawskiego.
Jeszcze przed północą znaleźliśmy się we wsi Ołgonowie, w patryotycznym domu państwa Boguszów, gdzie zastaliśmy kilkunastu powstańców, udajacych się do oddziału. Brat młodszy gospodarza, ś. p. Andrzej, były żołnierz Mierosławskiego z 1848 roku, patryota i męczennik sprawy, (w kilka tygodni potem był powieszony w Włocławku) rozdał pomiędzy nas broń, poczem przekąsiwszy nieco, spoczęliśmy pokotem na sianie, przebudzono nas przed świtem i kilku drabiniastymi wozami odwiózł nas Andrzej Bogusz do obozu majora Ulatowskiego, rozłożonego w lesie cieplińskim, niadaleko Przedcza, tam zastaliśmy Juliusza, który w charakterze porucznika-instruktora, ćwiczył rekrutów w maszerowaniu i nas obydwóch chciano uczcić podobnem dygnitarstwem. Nietylko żeśmy tego nie przyjęli i podoficerami nawet zostać nie chcieliśmy a piękne nasze dubeltówki wraz z ładownicami, odstąpiliśmy więcej umiejętnym od siebie, stając ochoczo w szeregach prostych kosynierów.
· |
· |
· |
· |
· |
· |
· |
· |
· |
· |
· |
· |
· |
· |
· |
· |
· |
· |
· |
·
|
· |
· |
· |
· |
· |
· |
· |
· |
· |
· |
· |
· |
· |
· |
· |
· |
· |
· |
· |
·
|