Zostawiając do innego ustępu opisanie obozu i szczegółów jego organizacyi, ograniczę się tu do powiedzenia, iż dnia 8. lutego przybył i objął dowództwo oddziału Kazimierz Mielęcki. Major Ulatowski został komendantem piechoty, a nasz towarzysz Juljusz Erlicki był jednym z najczynniejszych jego pomocników, dowodził on naszą kompanją, był wesół i męczył nas bez litości swemi ćwiczeniami.
Druha mego Józefa nic rozerwać, ani znużyć nie zdołało; był on ciągle pogrążony w zadumie i melancholii, a najkomiczniejsze sceny obozowe nie mogły wywołać na usta jego uśmiechu.
· | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · |
Dnia 10. lutego o świcie oddział nasz, opuszczając stanowisko, został zaatakowany tyłu przez nadchodzących Moskali, Zakomenderowano: „na lewo-zwrot—marsz!“ i za chwilę staliśmy pod lasem wyciągnięci w długą linję, przed naszym frontem stał Juliusz z pałaszem w ręku, a pierwszy strzał Moskali, zwalił go na ziemię.
Zabrzmiała znowu komenda: „tyraljerzy naprzód!“ a po wymienieniu kilkunastu strzałów, zakomenderowano: „kosynierzy marsz naprzód—hurra!“
Rzuciliśmy się kupą bezładną do lasu, gdyż utrzymanie szeregów nie było tam możebnem. Tyraljerzy moskiewscy uciekając odstrzeliwali się, a nie ubiegliśmy jeszcze i dziesięciu kroków, gdy mój druh najserdeczniejszy Józef, padł tuż obok mnie, nie domówiwszy całego „hurra!“ . . . . . . . . . .
· | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · |
Tak się spełniło przeczucie moich przyjaciół, a gdy nazajutrz złożony na łożu boleści w przyległej wiosce, odzyskałem chwilowo przytomność, opowiedziano mi, iż pomiędzy ośmnastoma poległymi w po-