Ludno i gwarno było w lesie cieplińskim, pod Przedczem na Kujawach, kiedyśmy wraz z Józefem Stępowskim 7 lutego 1863 r. o świcie na wozach drabiniastych wjechali wraz z kilkunastu powstańcami. Garstka, około 300 ludzi licząca, posiadająca około 30 strzelb myśliwskich, trochę kos, a reszta z kijami, ćwiczyła się na polance w obrotach wojennych, pod komendą ówczesnego naczelnika oddziału, majora Ulatowskiego. Zastaliśmy tam wczorajszego naszego towarzysza Juliusza Erlickiego, który jako dawny kadet korpusu leśnego, moskiewskiego, zajmował już stanowisko porucznika instruktora.
Kilkanaście kociołków zawieszonych na improwizowanych trójnogach, syczało nad ogniem. Warzył się płyn jakiś, który zupę miał reprezentować, a gdzie niegdzie jakiś młodociany kucharz piekł nad ogniem kawałek słoniny, który mu śniadanie miał okrasić.
Tu znowu wozów pełno, z odzieżą, prowiantami, a wyrzucane z nich kosy, wydawały dźwięk stali właściwy.
Przy kuźni polowej odzywały się uderzenia młotów kowali, prostujących kosy, a siekiery, wycinające młode dębczaki na styliska, hukiem napełniały powietrze.
Dziwna rzecz, że przy takim gwarze i hałasie, żadna wideta nie zatrzymała nas przy wjeździe do lasu
Strona:Bolesław i Józefa Anc-Z lat nadziei i walki.djvu/021
Ta strona została uwierzytelniona.
II.
Pod Cieplinami.