Strona:Bolesław i Józefa Anc-Z lat nadziei i walki.djvu/027

Ta strona została uwierzytelniona.

razem około 60 strzelb; trzecia składała się z samych kosynierów, a w czwartej dwie trzecie części tylko same drzewca posiadały. Karabiny, zdobyte dnia poprzedniego, dostały się podoficerom. — Wszystkich ludzi w oddziale było około 500 a z tego co najmniej 50 dzieci poniżej lat 15 Wielu było bosych, obdartych, a jednak ochoczo szliśmy w cichości naprzód.
Brzask dnia 10 lutego zaczął oświecać wierzchołki drzew lasu, gdy długim wężem wyszliśmy na drogę polną.
Zrobiliśmy może dwa kilometry, słońce zaczęło oświecać otaczające nas przedmioty, gdy z tyłu nadbiegł w galopie kawalerzysta i Mielęckiemu, jadącemu obok nas konno, zdał jakiś raport.
Zabrzmiała komenda: „stój, na lewo zwrot, marsz!“ — i napowrót wróciliśmy ku lasowi, ustawiono nas pod nim na drożynie tak, że front nasz, to jest strzelcy, znaleźli się w trzecim szeregu. Widocznie poczciwy major Ulatowski zapomniał o potrzebie zmiany frontu, choć kompanię kosynierów ustawił w tyle za nami, a biedaków z kijami wysłał śladem furgonów. Naczelnik Mielęcki z kilkoma kawalerzystami na bok odjechali.
Niedługą chwilę staliśmy, nie wiedząc, co mamy robić, gdy jeden, drugi a potem więcej strzałów padło z lasu. Było to wymownym dowodem, że tyralierzy moskiewscy tam byli a wymowniejszym jeszcze była śmierć naszego młodego porucznika i przyjaciela Erlickiego, który stojąc przed naszym frontem, padł od pierwszej nieprzyjacielskiej kuli.
Zakomenderowano: „strzelcy, naprzód, w tyraliery!“ a szeregi nasze zaraz się zmięszały, gdyż musieliśmy przepuścić, stojących w trzecim szeregu Nastąpiła krótka wymiana strzałów i nasi tyralierzy chowając