Strona:Bolesław i Józefa Anc-Z lat nadziei i walki.djvu/031

Ta strona została uwierzytelniona.
III.
Nemezis.

Już strzały, zgiełk i wrzawa cichnąć zaczęły w lesie i na polach Cieplińskich, wczesnym rankiem dnia 10 Lutego 1863 r. Już zwyciężony w pierwszej swej potyczce oddział Mielęckiego, cofał się w nieładzie ku lasom Śleszyńskim a rozsypani po polach kozacy, przesyłali od czasu do czasu strzały tak za nim, jak i za odciętymi od niego oddzielnymi powstańcami, a jęki konających i obdzieranych rannych, znaczyły ślady przejścia piechoty moskiewskiej, nietylko na polu walki ale i w zakątkach przysiołka, przytykającego do lasu, gdzie kilku powstańców, przejętych paniką pogromu, szukało schronienia między snopami i sianem!
Przez pola, przylegające do lasu Cieplińskiego, prawie równolegle do krawędzi lasu, wzdłuż rzeczki, biegł zdyszany powstaniec, w kierunku stanowiącym prawie kąt prosty, z ruchem cofającego się oddziału, od którego przy ogólnem zamięszaniu i jego krótkim wzroku, los go odzielił.
Był to młodzieniec, mający około 22. lat o inteligentnych rysach twarzy, wyrażających nietyle znużenie i przestrach, ile cierpienie duchowe i zwątpienie.
Gdy kilka zbłąkanych kul moskiewskich, koło ucha mu świsnęło, zatrzymywał się z gniewem i determinacyą, powtarzając sobie:
— Niech łotry, raz zabiją! — ha i lżej będzie, bo nie przeżyję przynajmniej wstydu i hańby ucieczki!