Strona:Bolesław i Józefa Anc-Z lat nadziei i walki.djvu/044

Ta strona została uwierzytelniona.

Ta ostatnia znacznie się ożywiła a lękliwe żywioły, widząc wahania się i niepewność Moskali, gorący w niej wzięły udział. Podatki narodowe napływały obficie, poczty narodowe zostały wzorowo urządzone. Trakty we wszystkich kierunkach były ustalone, wystarczała ćwiartka bibułki z upoważnieniem i pieczęcią a wszędzie się znajdowało gościnność, pomoc i podwodę, bez zapytania gdzie? po co? i na co?
Organizacya wojskowa także nie zostawała w tyle, zbierając rozpierzchłych żołnierzy Langiewicza i ochotników, z Krakowa przybywających.
Tak oprócz dzielnego Czachowskiego, Kononowicza, Grelińskiego i innych, którzy się formowali i już ścierali z Moskalami w Sandomierskiem. — Oxińskiego z Lüttichem, którzy szachowali Moskali w Wieluńskiem, zaczęły się tworzyć oddziały Chmielińskiego a później Iskry pomiędzy Włoszczową a Jędrzejowem.
Dla pokrycia i zasłonięcia tych formacyj, dla utrzymania na wodzy opryszków miejscowych i donosicieli, sformowany był oddział konny pułkownika Bończy a później podobny Bogusza (Mazurkiewicz.)
Piękny to był ten oddział Bończy... Moskale nazwali go oddziałem żandarmów wieszających, i każdego z jego żołnierzy z góry na szubienicę skazali.
Tak pięknie wyćwiczonego i umundurowanego oddziału konnicy w całem powstaniu nie widziałem. Wszyscy oni mieli sukmanki białe i krakuski czerwone, broń piękną, dobraną, lance z chorągiewkami i konie wcale dobre, o ile odparzone nie były.
Zarzucano Bończy, że unikał bitwy, a on spełniał tylko swoje zadanie, pociągając Moskali za sobą i zasłaniając przez to inne oddziały.
Sam Bończa (podobno Błeszyński), były oficer moskiewski, był nadzwyczaj pięknym mężczyzną, z twa-