tęgich jak dęby chłopach, rozpoznałem dwóch moich kolegów kieleckich. Byli to dwaj bracia Św..., którzy jeszcze swych powstańczych butów od szewca wydostać nie mogli!
Stamtąd zaalarmowaliśmy Moskali w Staszowie, lecz źle nam się udało, bo Moskale idąc w tropy nasze, puścili się za nami w pogoń w lasy Śto Krzyskie.
Wieść o pogoni w sile dwóch kompanij piechoty i sotni kozackiej doszła nas w Ociesenkach, gdzieśmy odpoczywali nazajutrz popołudniu. — Trzeba było schronić się w lasy i około 8-ej wieczorem stanęliśmy w wiosce Cisowie, otoczonej zewsząd lasami. Koniom popuszczono popręgi, dano owsa, gdy nam dano znać że Moskale idą. Rozstawiono pikiety, wysłano podjazd ku Ociesenkom z Denisiewiczem na czele. — Noc była ciemna, choć oko wykol.
Porozumiawszy się z Boguszem, postanowiłem i ja wyjechać na zwiady, ale boczną drogą. Mój woźnica — żandarm, również jak ja dróg w lasach nie znał; wystudyowałem tylko na mapie i na pamięć końmi kierowałem.
Miałem zamiar omijając z boku Ociesenki, w najbliższej wiosce zasięgnąć języka o ruchach Moskali. — Ciemność jednak w gęstym lesie zbłądzić mię zmusiła. — Wyjechałem o 10-ej z Cisowa a około 1-szej w nocy jeszcze nie wybrnąłem z lasu.
Nareszcie z ciasnych drożyn wydostałem się na szeroką drogę a potem w jakiś głęboki wąwóz. Ciemno tak było, żeśmy się z woźnica nie widzieli.
Nagle zabrzmiało nad nami moskiewskie: „Kto idiot?“ A ja nie tracąc przytomności, odpowiedziałem: „Swój!“
Była to pikieta kozacka, ciasnota i głębokość wąwozu nie pozwoliła jej zbliżyć się do bryczki, — ciemność zaś widzieć przeszkadzała.
Strona:Bolesław i Józefa Anc-Z lat nadziei i walki.djvu/062
Ta strona została uwierzytelniona.