i opadłszy niesformowanych powstańców, prawie bez walki ich zabrali. Zacny major Moncey opłacił to męczeńską śmiercią, po kilku bowiem miesiącach w Radomiu rozstrzelanym został! Maciszkiewicz zaś i Darowski wyreklamowani byli potem w Warszawie z rąk wrogów. — . . . . . . . . . . . . . . .
· | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · |
Pomijając brud i ciasnotę w więzieniu Staszowskiem, było ono znośnem, komenderujący tam pułkownik Zwierow, był dość ludzkim, na przekór swemu nazwisku.
Z łatwością pozwolono na odwiedziny więźniów, w przytomności niby to oficera dyżurnego. Poczciwe więc nasze Polki pamiętały o nas i o potrzebach naszych, a śniadania, obiady i wieczerze regularnie nas dochodziły, — i o innych potrzebach także nie zapomniano. Oficerowie dyżurni na gawędkę do nas przychodzili, a i kieliszka wina nie odmawiali wypić z nami.
Jedna szczególniej z dam była naszą stałą opiekunką (niestety, ani imienia, ani nazwiska przypomnieć sobie nie mogę), parę razy na dzień nas odwie zała i przeprowadzała naszą tajną korespondencyę.
Jej to zwierzyłem się, że obciążające mnie papiery, znajdują się według zeznania Piotra, w Ociesenkach na podwórzu pod stosem belek, przygotowanych do budowy, — a na trzeci dzień już miałem wiadomość, że je faktycznie tam znaleziono i komu należy wręczono.
Będąc uspokojony na tym punkcie, z większą odwagą pozwoliłem się prowadzić żołnierzom do śledztwa w cztery dni po przybyciu. Sąd był w kwaterze Pleskaczewskiego a on sam był sędzią śledczym.