„Bo gdy do grobu Polska wstąpiła“
„Jeden mi tylko pozostał strój.“
Czarna sukienka.“
Chłodny i wilgotny był poranek 25. lutego 1863 roku, a choć śladu śniegu nie było widać na ziemi, to zmrożona mgła wypełniała powietrze, a śnieżne szrony pokrywały gałęzie drzew i zeschłe trawy.
Blade, ospałe słońce podnosiło się leniwo na widnokręgu miasteczka Małogoszcza, (a nie Małogoszczy, jak to błędnie niektórzy piszą), aby oświecić z całą grozą, dymiące jeszcze zgliszcza dopalających się domów, stosy nagich, odartych, strasznie pokaleczonych trupów płci obojej od starców, aż do niemowląt!...
Gdzieniegdzie przytłumiony jęk, lub szlochanie słyszeć się dawało, a bojaźliwie wychylające się z okienek piwnic, lub stosów gruzów ludzkie postacie, zdawały się zapytywać, czy mogą już opuścić swoje kryjówki, które im życie ocaliły.
„Obrzydliwość spustoszenia“, j k mówi Pismo, panowała tam w całej swej sile, a nędzy, łzom i cierpieniom ludzkim zdawało się nie być końca..
Jeno wrony i kruki cieszyły się niewymownie, nawołując się krakaniem na ucztę, którą im zgotowało zwycięstwo nad bezbronnem miasteczkiem, krwiożerczego Moskala, pułkownika Czengerego, cygana--