Strona:Bolesław i Józefa Anc-Z lat nadziei i walki.djvu/093

Ta strona została uwierzytelniona.

dla niego trudność, z podkomendnymi bowiem tylko po francusku lub po niemiecku porozumiewać się musiał. Znał się on na służbie wojskowej, był wymagający, ale w miarę surowy. Dla żadnych uczt obozu nigdy nie opuszczał. W końcu sierpnia dokańczał on formacyi swego oddziału w lasach około Białej-Błotnej gdzie go w obozie odwiedzałem.
Jednocześnie w okolicach Cierna i Popowic w Jędrzejowskiem uformował się oddział majora Iskry (Sokołowski) a to po bitwie, którą on był stoczył z Moskalami, około Małogoszcza
Chmieliński zaś wtedy przebywał w okolicach Włoszczowy, rozdzieliwszy swój oddział na części, które kwaterowały po różnych miejscach.
Pomiędzy dowódcami tymi nie było żadnej łączności, a nawet między Iskrą i Chmielińskim wyrodził się prawie antagonizm.
Źródło tego leżało w niewłaściwej nominacyi z przyczyny zmian i fluktuacyj, jakim podlegał sam Rząd Narodowy.
Chmieliński, który od kwietnia, jak lew i lis zarazem, walczył z Moskalami, przez długi czas był tylko „kapitanem“, gdy Iskra w czerwcu przybył formować swój oddział, z stopniem „majora“.
Ogół obu nazywał pułkownikami, lecz Chmieliński tego tytułu nie przyjmował, gdy Iskra chętnie weń się ubierał i nim podpisywał.
Iskra poszedł dalej, bo jako starszy stopniem i niby „pułkownik“ posyłał polecenia do „kapitana“ Chmielińskiego, których ten ostatni przyjmować nie chciał.
Sprawa narodowa najwięcej cierpiała na tem, bo nie raz zamiast zwycięstwa, ponieśliśmy klęskę!