Strona:Bolesław i Józefa Anc-Z lat nadziei i walki.djvu/099

Ta strona została uwierzytelniona.

Przechodząc się między niemi znalazłem brata mego stryjecznego Antoniego, z którym w więzieniu kieleckiem się rozstałem, a który cudem tylko uszedł moskiewskiej szubienicy (patrz wspomnienie „O Czengerym“).
Jak ja, tak i on niedługo po uwolnieniu swojem spoczywał na łonie rodziny. Wkrótce znalazł się w odziale Iskry i już w potyczce drugiej pod Małogoszczem brał udział. Był on tam niegdyś i z Langiewiczem.
Widocznie cierpienia i więzienie nie tylko nie osłabiło poczucia obowiązku, ale go jeszcze wzmocniło!...

*

Sąd wojenny przeciągnął się w noc późno — twarze wszystkich były zasępione, a sędziowie milczeli.
Wieczorem odjechałem z Drochlina, a gdy tam nazajutrz znowu powróciłem, już było po wszystkiem.
Oto, co mi powiedziano:
Sąd wojenny skazał w nocy majora Iskrę na karę śmierci przez rozstrzelanie, a dwóch innych więźniów na publiczną naganę przed frontem.
O świcie trzy oddziały sformowały się na błoniu.
Przyprowadzono nieszczęsnego Iskrę, który do końca zachował się przytomnie i odważnie.
Prosił on, by mu oczów nie zawiązywano a gdy mu przeczytano wyrok, rzekł;
— Tak, winien jestem, zasłużyłem!
A potem, rzucając w górę swą czerwoną krakuskę zawołał: `
— Jeszcze Polska nie zginęła! Strzelajcie!
I padł ugodzony dwunastoma kulami!...
Szkoda, wielka szkoda młodzieńca, którego może inni popchnęli do rozpusty, a który, jak bohater umrzeć umiał.
Czy wie kto dziś w Drochlinie o jego mogile?


∗                         ∗