Strona:Bolesław i Józefa Anc-Z lat nadziei i walki.djvu/100

Ta strona została uwierzytelniona.

Chmieliński tego dnia był wielce ożywiony i zajęty wyprawianiem w pochód swej małej armii liczącej około 1200 piechoty i około 200 koni. W ożywieniu tem znać było gorączkę, spowodowaną smutnymi wypadkami dnia tego.
Naturalnie, że ja z nim tych wypadków nie poruszałem.
Dawał on rozporządzenia swoim podwładnym a zwracając się do mnie, rzekł:
— Moskale z Kielc idą — jutro mamy bitwę patrz tu, tu — rzekł, wskazując na mapę.
— Tu w lesie Mełchowskim na tej polanie ich przyjmiemy; ja z moimi w środku, Otto na lewem skrzydle, Zaremba na prawem. Moskali nie wiele, bo sześć „rot“ (kompanij), dragoni i kozacy, — to tyle co nas, — Ale, nasza pozycya dobra i jeżeli żołnierze nie zawiodą, to się ich zwycięży...
Jak rzekł, tak się stało, lecz nie przeczuwał on paniki, jaka obejmuje żołnierzy na widok śmierci wodza.
Nazajutrz rano, tj. 30 września, pułkownik moskiewski Schuman, następca Czengerego w dowództwie pułku, zaatakował Chmielińskiego na stanowiskach naprzód wskazanych.
Walka! tyralierska trwała już parę godzin, gdy Moskale atakujący cofać się zaczęli.
— Naprzód! zabrzmiała komenda i dzielni Otto i Zaremba na czele swoich posuwać się zaczęli — gdy pierwszy, trafiony kulą w skroń, padł na miejscu, a drugi, z dwoma kulami w brzuchu, na bok odprowadzony być musiał.
Zamieszanie i popłoch powstały na obu skrzydłach, których środek już powstrzymać nie był w stanie.