Biedak! jechał ze mną jak w gorączce, trzymając dalekowidz w jednej ręce a rewolwer w drugiej.
Nietyle bowiem spotkania z Chmielińskim, ile z Moskalami się obawiał.
— Słuchaj — mówił — jeżeli się Moskale pokażą, to tobie naprzód, a potem sobie łeb rozwalę!
Już szaro było, kiedyśmy Chmielińskiego w Chwilinie pod Kosowem dopędzili.
Prawdziwie szczęśliwy byłem z rezultatu mej interwencyi. Obaj wodzowie słowa dotrzymali i podali sobie ręce.
Greliński się wytłumaczył, a Chmieliński dobrze to przyjął.
Przy skromnej obozowej przekąsce, dowiedziałem się, że Chmieliński zamierza napaść niespodzianie na włóczący się w tamtych stronach oddział moskiewski majora Bentkowskiego, Polaka, zaprzańca, zbója i podpalacza Małogoszcza.
Zostawiłem więc dowódców, zastanawiających się nad sposobami uskutecznienia planu, a około północy wyruszyłem z Grelińskim na spotkanie jego oddziału, który nadchodził.
Powróciłem w Olkuskie, i już więcej Chmielińskiego nie widziałem.
Następnej nocy, tj 19 października wykonano umówiony napad na wieś Oksę, lecz czy z przyczyny niejednostajności ataku, czy też z przyczyny silnej pozycyi moskiewskiej, napad ten był odpartym.
Gdy żołnierze Chmielińskiego utrudzeni wykonanym atakiem rozłożeni byli obozem następnej nocy w wyż wspomnianym przysiółku Kwilinie albo Chwi-