Strona:Bolesław i Józefa Anc-Z lat nadziei i walki.djvu/107

Ta strona została uwierzytelniona.

czuwało miasto całe, w oczekiwaniu depeszy o mowie Napoleona III przy otwarciu „Ciała prawodawczego”. Wraz z innymi i ja się znalazłem w restauracyi, Hotelu Saskiego, gdzie prezydował ówczesny główny redaktor „Czasu“ Leon Chrzanowski.
Około północy odebrał on depeszę oczekiwaną i przeczytał znaną blagę Napoleona III. o „zdeptaniu traktatów w Warszawie” i o „różnych czarnych punktach na horyzoncie europejskim“ a kończącą się górno-brzmiąco: „wierzę, że usłyszanym, będę bo mówię to w imienu Francyi“.
„Mamy więc interwencyę“ zakonkluował pan Leon, którego nie wiem dlaczego, wówczas „Kogucikiem” w Krakowie zwano; a wszyscy z wielką radością się rozeszli.
Ileż to projektów mniej więcej fantastycznych, a mających zbawić Ojczyznę, na bruku krakowskim się urodziło!!
Wszak tam także w owym czasie, a nawet podobno na linii A — B, spotkało się dwóch znakomitych polityków naszych, a z wymiany ich zdań, opartych na historycznych przykładach Radziejowskich i Radziwiłłów z XVII-go wieku a Targowiczan z XVIII. wykłuła się „wielka myśl poddania się losowi“ ubrana w formy „trójlojalizmu i trójpatryotyzmu“.
„Wiekopomna“, „sławna“, „niezrównana“ „idea ta polityczna“ objawioną została później narodowi w „Rzeczy o roku 1863.“ Szkoda tylko, że autor tego „głęboko politycznego dzieła“ nie oznacza dokładnie epoki poczęcia jego przewodniej myśli Mnie bo się zdaje, że tak tryumf dyktatorski w Goszczy jak i zniknięcie dyktatora po zwycięstwie pod Grochowiskami, były już następstwem i zastosowaniem logicznem tejże samej wielkiej idei“