wiem głucho-niemy z urodzenia a niewidomy już od lat kilkunastu. Towarzysz jego, emigrant z 1848 roku p. Feliks Popiel, był dla Rojewskiego opiekunem, niańką, tłumaczem jego myśli i życzeń. Przykuty on był dzień cały do osoby swego pupila i chlebodawcy od 15 już lat za 600 złr. rocznie! Nie wiem, który z tych dwóch ludzi był nieszczęśliwym?
Naturalnie tak szczodrze uposażony od losu, p. Rojewski nie mógł zajmować się swojemi sprawami. Był on w kurateli, zajmował piękny dwór, o jakie dwie mile od Cieszanowa, posiadał powóz, cztery konie w krakowskich chomątach, służbę dość liczną i o ile sobie przypominam 3000 złr. w dodatku do całego utrzymania. Pomimo swoich 50 lat, był on wielkim miłośnikiem płci pięknej, wielce gościnnym i towarzyskim. Składał wizyty, przyjmował gości naturalnie w nieustającem towarzystwie swego Popiela z którym się porozumiewał, trzymając się z nim za ręce. Popiel wykonywał różne znaki jego palcami, a on sam mimiką odpowiadał.
Ulubioną zabawą jego była gra w „écarté“ do czego miał odpowiednio nakłówane karty, jakoteż rozmaite umówione znaki przez dotknięcie palcami jego rąk.
W takiem to towarzystwie pijąc i jedząc dobrze, grając w „écarté“ i rozmyślając nad przyszłością, upłynęło mi coś dziesięć dni, aż do przyjścia mego „Zwangpassu“
Pożegnałem więc moich nowych a tak nieszczęśliwych gospodarzy, którzy mnie oddali w ręce owego pana z bączkiem Ten ostatni wręczając mi „Zwangpass“ oświadczył, iż do ośmiu dni winienem opuścić terytoryum austryackie, — a to drogą przez Wiedeń i Salcburg. W przeciwnym razie będę Moskalom wydany.
Strona:Bolesław i Józefa Anc-Z lat nadziei i walki.djvu/148
Ta strona została uwierzytelniona.