Strona:Bolesław i Józefa Anc-Z lat nadziei i walki.djvu/162

Ta strona została uwierzytelniona.

Kapłan ukląkł i zaintonował ten wzniosły, do głębi wzruszający duszę każdego, hymn:

· · · · · · · · · · · · · · · · · · ·

„Święty Boże! — Święty mocny! — Święty a nieśmiertelny! — Zmiłuj się nad nami!“

· · · · · · · · · · · · · · · · · · ·

Wszyscy padli na kolana, sztan ary się pochyliły jeszcze niżej, pieśń nabożna leciała hen ku niebiosom, gdzie na zachodzie paliły się wszystkie kolory tęczy, złociły — srebrzyły okoliczne pola łąki i lasy, przesiewały się przez złoto — purpurowe liście olszynki, rzucając blaski i cienie na ten rozmodlony lud, który kornie schylony błagał:

· · · · · · · · · · · · · · · · · · ·

„O Jezu! Jezu! Jezu! — zmiłuj się nad nami!“

· · · · · · · · · · · · · · · · · · ·

Pieśń umilkła, głęboka cisza zaległa, lecz wkrótce buchnęła ku niebu ta straszna skarga bluźniercza;

· · · · · · · · · · · · · · · · · · ·

„A gdzież ten ojciec, a gdzież ten Bóg?“

· · · · · · · · · · · · · · · ·

Powietrze napełniło się skargą, jękiem i łkaniem wraz z ludem łkały drzewa, pola, łąki i okoliczne lasy, łkała cała przyroda. Na zachodzie złote blaski gasły powolnie, zamieniając się w ton ołowiano-czarny, jak dola tej nieszczęsnej krainy! — A z tysiącznych piersi jak huragan, to wybuchała grzmotem, to cichła, to błagała, to znów bluźniła pieśń straszna, aż w końcu zabrzmiała tryumfem:

· · · · · · · · · · · · · · · · · · ·

„I z Archaniołem Twoim na czele
Pójdziemy wszyscy na wielki bój
I na drgającem szatana ciele
Zatkniemy sztandar zwycięski Twój!“
............