Strona:Bolesław i Józefa Anc-Z lat nadziei i walki.djvu/181

Ta strona została uwierzytelniona.

listego Bałkanu i ten mu przypomni skargi i modły ojczystych borów, za tę ziemię przepojoną krwią, na której rosną, za jej dzieci zozproszone po obcych ziemiach.

Czterdzieści cztery lat upłynęło nad naszą krainą... To wielki szmat czasu.. Dwa nowe pokolenia wyrosły... prawie wszystko dokoła się zmieniło... Pozostał jednak wróg, depcący naszą matkę-Ojczyznę.
Prawda, nowe warstwy ludu budzą się do życia, ale choć to inny rodzaj walki, dziś tak, jak przed czterdziestu czterema laty, dźwiękom Zygmuntowego dzwonu, głoszącego całej Polsce Zmartwychwstanie Pańskie, towarzyszy świst kul karabinowych, skrzyp szubienic, na których zawisają wciąż nowe ofiary, morze krwi na ulicach Warszawy, płacz pozostałych sierot, szczęk kajdan i jęk konających w lochach cytadeli, a nurty Wisły, tak jak przed laty, chłoną w siebie setki ofiar katów naszych!
Kiedyż! kiedyż, o Panie, nadejdzie dzień Zmartwychwstania dla całej Polski? — kiedyż ten dzwon Zygmuntowy obwieści Polsce Bolesławów, Polsce Jagiellonów wolność i swobodę? Kiedyż jego spiżowe dźwięki popłyną nad całą, wolną i niepodległą krainą, a tej melodyi towarzyszyć będzie szelest trójbarwnych sztandarów!?..
Kiedyż, o Panie! nastanie dla nas taka Noc — Wielka?!