Pani de Maintenon, małżonka morganatyczna Ludwika XIV, skarżyła się na życie i mówiła, że chciałaby już umrzeć. — „Jakto? — powiedział jej brat — chcesz więc poślubić Pan Boga?“
Podczas kiedy wykonywano wyrok na Damiens’ie, który był skazany na rozdarcie końmi, kaci mocno okładali batami oporne rumaki. „Ach, biedne konie!“ zawołała córka finansisty Boureta.
Wolterowi przedstawiono jedną z wielbicielek temi słowami: „Oto dwoje oczu, które nieraz zaprószyły łzami przez pana.“ — „Nic nie szkodzi odpowiedział Wolter — zemszczę się za to na innych.“
Panią Denis ktoś komplementował za cudowne wykonanie roli „Zairy.“ „Ach, na tą rolę trzeba być młodą i piękną!“ — powiedziała tamta. „Ależ pani, zawołał naiwny komplemencista — pani świadczy o przeciwnem.“
Kiedy mówiono wobec panny de l’Espinasse o szczęściu, powiedziała: „Któż jest szczęśliwy?... kilku nieszczęśliwców...“
Powozy pana Lauragnais i pani de Barentin spotkały się w wąskiej uliczce, woźnice poczęli sobie wymyślać i żaden nie chciał dać miejsca drugiemu. Wtedy pani de Barentin, ogromnie brzydka, wychyla się z karety i czyni parę wymówek panu de Lauragnais. „Dlaczegóż się pani wcześniej nie pokazała — odpowiada tamten — konie zarazby się cofnęły.“