szło do głowy kupić sobie godność sekretarza królewskiego, wszyscy bylibyśmy szlachcicami.“
Pan de Brissac nazywał Pana Boga: „ten szlachcie z góry.“
Pewien ksiądz nie zrzekał się swej próżności nawet u stopni ołtarza. Kiedyś, gdy odprawiał mszę, a zdawało mu się, że w kościele zbyt głośno rozmawiają, odwrócił się i powiedział: , Panowie, zdaje się wam zapewne, że to byle kto odprawia dla was mszę świętą!“
Gdy podano w wątpliwość kwestję zbawienia pewnego księcia Sabaudzkiego, który zmarł na dworze Ludwika XIV, jedna z księżniczek zawołała: , Zapewniam was, że kiedy chodzi o ludzi takiego pochodzenia, to Pan Bóg dwa razy się zastanawia, zanim ich potępi.“
Pewien młodzieniec używał tytułu margrabiego na dworze księcia Sabaudji, „króla Cypru i Jerozolimy.“ Gdy go Księżna zapytała, gdzie się znajduje jego margrabstwo, odpowiedział: „W waszem królestwie Cypru, najjaśniejsza pani!“
Pewna wielka dama w wieku lat sześćdziesięciu miała kochanka młodego człowieka, ciemnego pochodzenia. „Ba, powiadała pani, wielka dama dla mieszczanina nie ma nigdy więcej nad lat trzydzieści“.
Pytano się księżny de Rohan, w jakim czasie będzie odbywała połóg. „Pochlebiam sobie, że będę miała ten