Strona:Bon mot. Dowcip francuski w panoramie wieków.pdf/81

Ta strona została przepisana.

Żołądek jest glebą, na której wzrastają myśli.

Rivarol.

W Londynie, mówił pewien podróżujący Francuz. osiem miesięcy trwa zima, a cztery miesiące niepogoda.

„Czy pan uprawia sporty?“ zapytał interviewer Saszę Guitry. „Sporty?... jak pan uważa?... Obecnie gram codziennie w teatrze „Edwarda VII“. Idąc na scenę i wracając do garderoby muszę wchodzić na dwoje schodów. Każde schody liczą 18 stopni, a więc 36 stopni. W każdym antrakcie idę do garderoby i wracam: a więc 72 stopnie. Wszystkiego razem więc w ciągu wieczora robię 288 stopni. Jednem słowem wchodzę lub schodze co wieczora 288 stopni, a 576 w dnie kiedy jest popołudniówka... jeżeli to pan nie nazywa sportem, no, to trudno jest panu dogodzić!“

Sasza Guitry na początku swej karjery artystycznej zdołał odłożyć sobie w banku jakieś kilkanaście tysięcy franków. Poczem szlo doskonale. Ale po pewnym czasie suma nietylko się wyczerpała, ale nawet Guitry został winien Bankowi 3000 fr. Na wieść o tem leci do kasjera. Kasjer mu pokazuje księgi, tłumaczy: „Jednem słowem należy się nam od pana jeszcze 3000 franków!“ „Dobrze, odpowiada. Sasza, przyślę panom czek!“

Kiedy Sasza Guitry pochylił się nad łożem umierającego Oktawjusza Mirbeau, aby złożyć na jego czole ostatni pocałunek, straszliwy powieściopisarz wyszeptał:
„Pamiętaj, nigdy nie pisać do spółki!“

Pan de La Bare kochał się w pani de la Sablière;