jak zwierzęta. Tu kawałek chleba — tam kawałek mięsa, tu kubek mleka — tam parę kartofli. Niekiedy kilku członków rodziny jadło z kociołka, a reszta z blaszanego talerza, postawionego na kolanach i bez innych narzędzi, oprócz palców. Kiedy już trochę podrosłem, zostałem wezwany do „Wielkiego Domu“, gdzie podczas każdego posiłku odpędzałem muchy poruszaniem maszyneryi, złożonej z papierowych wachlarzy, wprawianych w ruch za pomocą bloka. Łatwo się domyśleć, że rozmowa białych obracała się przeważnie około spraw wyzwolenia i wojny, a ja nie traciłem z niej ani słowa. Widzę jeszcze jednę z moich młodych pań i kilka pań przybyłych w odwiedziny, jak zajadały na dziedzińcu pierniki. W owym czasie ze wszystkich ciastek najwięcej mnie nęciły pierniki: zdawało mi się wtedy, że jeżeli kiedykolwiek dojdę do wolności, najgorętszem mojem życzeniem będzie kupować pierniki i jeść je z równą przyjemnością, jak jadły je moje młode panie.
W miarę przedłużania się wojny, biali mieli trudność w zdobywaniu sobie żywności. Pewny jestem, że niewolnicy nie doznawali podobnych braków jak biali, bo zwykłem ich pożywieniem był chleb i wieprzowina, produkty, których dostarczała plantacya, gdy tymczasem kawa, herbata, cukier i inne rzeczy, używane przez białych, nie mogły być uprawiane, ani dowożone skutkiem wojny. Biali byli często w kłopocie. Używali palonego zboża zamiast kawy, a rodzaj czarnej melasy zastępował im cukier. Czasami pili herbatę i kawę zupełnie bez cukru.
Pierwsze obuwie, jakie dostałem, było drewniane. Trzewiki te, obite grubą skórą, miały podeszwy i napiętki z drzewa półcalowej grubości. Kiedy szedłem, stukały piekielnie, a prócz tego były bardzo niewygodne, bo nie mogły się ułożyć do nogi. W takiem obuwiu ruchy były niewypowiedzianie niezgrabne. Ale najcięższą próbą, jaką musiałem prze-
Strona:Booker T. Washington - Autobiografia Murzyna.djvu/10
Ta strona została uwierzytelniona.