do Tuskegee, co się często zdarza, i widzą piękną jadalnię obszerną i dobrze przewietrzoną, jedzenie smaczne i dobrze przyrządzone z tego, co sami uczniowie wyhodują, a podane na stołach nakrytych obrusami i serwetami nieposzlakowanej białości: kiedy widzą kwiaty na stole i słyszą śpiew ptaszków; kiedy obiad podany jest prędko i składnie, a nie słychać ani jednej skargi ze strony setki uczniów siedzących w jadalni — ci dawni upewniają mnie, że nie żałują swoich trudnych początków i że przyjemniej dochodzić stopniowo — postępując ciągle, choć powoli — do tak pięknych wyników.
W historyi naszej szkoły wybitnem zdarzeniem były odwiedziny J. F. B. Marschalla, skarbnika instytutu w Hamptonie, który nie zawahał się pożyczyć nam dwieście pięćdziesiąt dolarów na kupno naszej fermy. Był zadowolony z postępów i posłał do Hamptonu sprawozdanie pochlebne i pełne słów zachęty dla nas. Potem odwiedziła nas miss Mary F. Machie, ta, która w Hamptonie wzięła mnie na egzamin z zamiatania i sprzątania — a w końcu sam generał Armstrong.
W tym czasie liczba nauczycieli szkoły w Tuskegee wzrosła znacznie, a prawie wszyscy mieli dyplomy z Hamptonu. Przyjmowaliśmy z zapałem naszych przyjaciół, a osobliwie generała Armstronga. Wszyscy byli przyjemnie zdziwieni szybkiemi postępami szkoły w tak krótkim czasie. Murzyni z promienia kilku mil naokoło przybyli dla zobaczenia generała Armstronga, o którym dużo słyszeli. Przy-