ny, bo wszyscy wiedzieli, że nic odemnie nie mogą skorzystać.
Chciałem od samego początku wpoić w uczniów to, że szkoła w Tuskegee nie jest własnością moją, ani członków ciała nauczycielskiego, ale ich samych — i że powinien im leżeć na sercu jej dalszy rozwój, zarówno jak wszystkim zarządcom i nauczycielom, i że nadewszystko powinni mnie uważać za swego przyjaciela, doradcę, ale nie nadzorcę. Pragnę, żeby mówili ze mną szczerze i bez wykrętów o sprawach szkolnych. Żądam od uczniów, by pisali do mnie listy dwa, albo trzy razy w ciągu roku — listy, zawierające krytykę, skargi i propozycye, które im nasuwają urządzenia lub tryb życia w szkole. W braku sprawozdania pisemnego, zbieram ich w kaplicy dla naradzenia się otwarcie o tem, co dotyczy szkoły. Ze wszystkich zebrań uczniowskich najlepiej lubię te zebrania i z każdego odnoszę wskazówki do dalszych postanowień. Najkorzystniejszą rzeczą dla człowieka jest poczucie odpowiedzialności, którą dźwiga, i zaufania, jakie w nim położono.
Ilekroć czytam wiadomość o bezrobociu, powtarzam zawsze, że te nieporozumienia między chlebodawcami i pracownikami dałyby się ominąć, gdyby chlebodawcy chcieli być przystępniejsi dla swych podwładnych, radzili się ich przed powzięciem postanowienia i pytali o radę, objaśniając, że interes obu stron jest wspólny. Zaufanie rodzi zaufanie. Do murzynów stosuję to jeszcze więcej, niż do ludzi innej rasy. Gdy raz przekonają się, że zajmujesz się ich losem, zrobisz z nimi, co zechcesz.
Powziąłem zamiar, ażeby uczniowie nietylko budynki wznieśli w Tuskegee, lecz o ile możności porobili i sprzęty. Podziwiam teraz cierpliwość tych uczniów, sypiali na ziemi, czekając, aż dla nich porobią łóżka — albo na łóżkach bez materaców czekając na zbudowanie czegoś w rodzaju materaca. W początku mieliśmy niewielu uczniów, znających stolarstwo, więc łóżka wtedy zrobione były liche
Strona:Booker T. Washington - Autobiografia Murzyna.djvu/106
Ta strona została uwierzytelniona.