Strona:Booker T. Washington - Autobiografia Murzyna.djvu/133

Ta strona została uwierzytelniona.

wych biskupów kościoła metodystów odezwał się, że byłem jeszcze zbyt pobłażliwym. Wkrótce opinia publiczna zaczęła się domagać oczyszczenia duchowieństwa. Pomimo, że daleko jeszcze do dokonania tego dziela, mogę powiedzieć bez próżności, że moje słowa nie były bez wpływu na zapoczątkowania tego ruchu, mającego na celu podniesienie poziomu moralnego i umysłowego naszego duchowieństwa. I doczekałem się tej pociechy, że otrzymałem podziękowania od tych samych, którzy mnie przedtem ganili za zbytnią szczerość i dziś w żadnej może klasie nie mam tylu przyjaciół, co między duchownymi. Doświadczenie nauczyło mnie w tym razie — jak i w wielu innych — że jeżeli się mówi prawdę, za którą nas potępiają, należy milczeć i czekać spokojnie. Jeżeli słuszność była po naszej stronie, czas to wykaże.
Zapytywano mnie nieraz, dlaczego nie mówię wyraźnie, co myślę o położeniu politycznem i przyszłości mojej rasy na tem polu. Zdaniem mojem — którego dotąd nie wypowiedziałem otwarcie — przyjdzie czas, gdy murzyni na Południu otrzymają wszystkie prawa polityczne, na które zasługują przez swoją inteligencyę, charakter i zamożność. Ałe pewny jestem, że nie nastąpi to pod naciskiem z zewnątrz i sztucznym, tylko, ża sami Południowcy zgodzą się na to i będą czuwać nad swobodnem używaniem tych praw przez murzynów.
Uważam, że murzyni powinni być bardzo umiarkowani w swych żądaniach i polegać na skutecznym, choć powolnym wpływie swej zamożności, inteligencyi i charakteru, które im utorują drogę do uzyskania praw obywatelskich. Nastąpi to drogą powolnego i naturalnego postępu, ale nie w ciągu jednego dnia. Nie wydaje mi się właściwem, żeby murzyni przestali brać udział w głosowaniu, bo nikt się nie nauczy pływać jeżeli nie zechce wejść do wody. Ale sądzę, że w głosowaniu powinni ulegać wpływowi ludzi rozumnych i uczciwych, którzy ich otaczają.