Strona:Booker T. Washington - Autobiografia Murzyna.djvu/144

Ta strona została uwierzytelniona.

Paryża, gdzie, bez naszej wiedzy, pan Teodor Stanton[1], syn Elżbiety Cody Stanton, zajął się przygotowaniem dla nas wygodnego mieszkania. Otrzymaliśmy, zaraz po przybyciu zaproszenie do klubu Uniwersyteckiego, gdzie zastaliśmy Beniamina Harrisona i biskupa Irelanda, bawiących chwilowo w Paryżu. Poseł amerykański, jenerał Horacy Porter, prezydował przy obiedzie. Moja przemowa zrobiła dobre wrażenie. Jenerał Harrison poświęcił swe przemówienie mojej osobie, rozwodząc się nad wpływem, jaki może mieć szkoła w Tuskegee na stosunki rasy murzyńskiej z białą. Moja pierwsza mowa wywołała zaprzeczenia, które zmuszony byłem odpierać, nie chcąc, ażeby podróż moja chybiła celu. Uczyniłem tylko wyjątek dla kaplicy amerykańskiej, w której przemawiałem następnej niedzieli przed gronem doborowych słuchaczów.
Poseł amerykański złożył nam później wizytę i zaprosił na przyjęcie w gmachu poselstwa. Był tam tłum Amerykanów, wśród których zauważyłem wysokich dostojników, np. sędziów najwyższego sądu w Stanach Zjednoczonych, Fullera i Hurlana. Przez cały miesiąc naszego pobytu w Paryżu poseł amerykański, jego żona i inni Amerykanie obsypywali nas grzecznościami.

W Paryżu widywaliśmy często słynnego malarza murzyna, znajomego nam z Ameryki, Henryka O. Tannera. Cieszyliśmy się, że zdobył sobie taki rozgłos i uznanie we wszystkich sferach społeczeństwa. Znajomi, którym zaproponowaliśmy obejrzenie w muzeum Luksemburskiem obrazu wymalowanego przez murzyna, nie chcieli wierzyć, że podobny zaszczyt mógł go spotkać. Musieli zobaczyć na

  1. Teodor Stanton jeden z najwybitniejszych i najsympatyczniejszych przedstawicieli prasy amerykańskiej w Paryżu, jest synem Elżbiety C. Stanton, stojącej na czele ruchu feministycznego w Ameryce (P. tł.).