rzecz zakładu w Tuskegee, a rezultatem jej były stypendya dla kilku uczniów.
W Paryżu dostałem list, który mnie zadziwił i wzruszył. Obywatele Wirginii Zachodniej i miasta, w którem spędziłem dziecinne lata, pisali domnie.
16-go maja 1899-go roku.
Obywatele Wirginii Zachodniej wyrazili jednomyślnie uwielbienie dla pana i pańskiego dzieła, oraz życzenie, ażebyś zechciał po powrocie z Europy zaszczycić ich swemi odwiedzinami i swemi wymownemi słowy. Z radością donosimy panu o tem i w imieniu obywateli miasta Charlestonu prosimy o przybycie, ażebyśmy mogli złożyć hołd za to, czego dokonałeś w swojem życiu i za twoją działalność w Tuskegee.
Oddani całem sercem.
Za radą Miejską miasta Charlestonu
Oprócz tego zaproszenia, nadeszło i drugie z wielu podpisami. Naturalnie wezwanie to ze strony Rady Miejskiej, urzędników i ważniejszych obywateli obu ras z miasta, w którem przepędziłem dziecinne lata, z którego wyruszyłem tak niedawno ubogi, nieoświecony i nieznany — poszukując nauki, wezwanie to, powtarzam, przejęło mnie radością i wzruszeniem.
Naznaczyłem dzień przyjazdu i zastałem na dworcu kolei deputacyę z gubernatorem V. A. Mac Corkle na czele, złożoną z białych i murzynów w równej liczbie. Sala opery oddana została na tę uroczystość, w której urządzeniu rasa murzyńska wzięła czynny udział. W sali, pośród białych, było wielu takich, u których pracowałem, będąc dzieckiem. Następnego dnia gubernator urządził na moją cześć wielkie przyjęcie wieczorne, na którem zebrali się ludzie z różnych sfer społecznych.
Wkrótce potem murzyni z Atlanty (Georgia)