Przepędził u mnie dwa miesiące, a choć trudno mu było mówić i poruszać się, cały ten czas spędził na układaniu planów pomocy dla Południa. Powtarzał mi wielokrotnie, że obowiązkiem kraju jest nietylko poprawa położenia murzynów na Południu, ale i poprawa bytu ubogich ludzi białej rasy. Pod koniec jego odwiedzin, ślubowałem sobie poświęcić się jeszcze gorliwiej sprawie, która obchodziła go tak żywo. Zrozumiałem, że jeżeli człowiek tak chory mógł myśleć, pracować i działać — powinienem i ja być równie energicznym i spełnić wszystkie jego pragnienia.
Śmierć jenerała Armstronga w kilka tygodni później dała mi sposobność zaznajomienia się z człowiekiem jednym z najszlachetniejszych, najbezinteresowniejszych i najsympatyczniejszych, jakich mi się zdarzyło spotkać w życiu. Mam tu na myśli Wiełebnego d-ra Holtisa B. Frissella, obecnego dyrektora zakładu w Hamptonie, następcę jenerała Armstronga. Pod jego kierunkiem energicznym i doskonałym szkoła w Hamptonie rozwija się pomyślnie i pożytecznie, według życzeń jenerała Armstronga. Dr. Frissell usiłuje zawsze usuwać na dalszy plan swoją osobę i pozostawać w cieniu wielkiej postaci jenerała — a żyje tylko dla dobra zakładu.
Wielokrotnie zadawano mi pytanie, jaka była największa niespodzianka w mojej życiu? Mogę na to odpowiedzieć bez wahania. Oto następujący list, otrzymany pewnego niedzielnego poranku, gdym siedział na werandzie z żoną i dziećmi:
28 maju 1890 r.
„Dyrektor Booker T. Washington.
„Drogi Panie.
„Uniwersytet w Harwardzie pragnie przy uroczystości tegorocznego rozdania nagród udzielić panu dyplom honorowy, ale zwyczajem u nas przyjętym, udzielamy go tylko obecnym. Uroczystość rozdania nagród odbędzie się w d. 24 czerwca r. b. i obe-