Strona:Booker T. Washington - Autobiografia Murzyna.djvu/31

Ta strona została uwierzytelniona.

Po tem zdarzeniu pracowałem jednakże w kopalniach jeszcze przez kilka miesięcy. W tym czasie dowiedziałem się, że jest miejsce w domu jenerała Ludwika Ruffnera, właściciela wielkiego pieca i kopalni. Pani Viola Ruffnerowa, żona jenerała, była rodem Amerykanką z Vermontu. Mówiono, że jest bardzo surowa dla służących, a szczególniej dla chłopców branych do usługi. Nikt nie mógł u niej wytrzymać dłużej nad dwa lub trzy tygodnie. Służba odchodziła zawsze dla tej samej przyczyny, że pani jest zanadto surowa. Pomimo to, postanowiłem spróbować i wziąć raczej to miejsce, niż pracować dłużej w kopalni węgla; matka moja udała się do pani Ruffnerowej i zostałem zgodzony za 5 dolarów miesięcznie.
Tyle się nasłuchałem o surowości pani Ruffnerowej, że lękałem się samego jej widoku i drżałem w jej obecności. Ale nie potrzeba mi było długo czekać, ażeby wyrozumieć, czego wymaga. Żądała ona naściślejszego porządku we wszystkiem, roboty prędkiej i dokładnej, a przytem i nadewszystko uczciwości i szczerości bezwzględnej. Nie znosiła brudu i niedbalstwa; drzwi i płoty musiały być utrzymane w porządku. O ile sobie przypominam, byłem u państwa Ruffnerów przez półtora roku przed pójściem do szkoły w Hamptonie. W każdym razie to, czego nauczyłem się u nich, przydało mi się niemniej od tego, czego mnie nauczyło późniejsze życie. Dziś jeszcze nie mogę znieść kawałków papieru tarzających się koło domu lub na ulicy i mam chęć zbierać je z ziemi. Nie mogę spojrzeć na brudne podwórze, żeby mnie nie zdjęła ochota do zamiatania, ani na brakujący w płocie kołek, ani na dom odrapany z tynku, żebym nie uczuł chętki naprawienia i odmalowania; ani na brak guzika lub tłustą plamę na ubraniu albo na posadzce, na które mam chęć zwrócić uwagę kogo należy.
Obawa, jaką budziła we mnie pani Ruffnerowa, ustąpiła wkrótce miejsca zaufaniu i zacząłem ją