Strona:Booker T. Washington - Autobiografia Murzyna.djvu/40

Ta strona została uwierzytelniona.

generała Armstronga, Nie był on jednak wyjątkiem, był jednym z całego legionu mężczyzn i kobiet, których setki pod koniec wojny powstały, żeby poświęcić się podniesieniu rasy murzyńskiej.
Niepodobna chyba w historyi całego świata znaleść ludzi o sercach wznioślejszych, czystszych i szlachetniejszych od tych ludzi, którzy zaciągnęli się do szeregów nauczycieli murzyńskich.
Dla mnie życie w Hamptonie było jednym szeregiem objawień, czułem, że żyję w jakimś świecie nowym i odrębnym. Z początku to, że jadam o stałych godzinach i na obrusie, że mam talerz, że mogę się kąpać i mam szczoteczkę do zębów i prześcieradła — wszystko dla mnie było nowością.
Nieraz sobie powtarzam, że najcenniejszą nauka, otrzymaną w Hamptonie, był zwyczaj kąpania się. Nauczyłem się tam, że kąpiel jest rzeczą dobrą nietylko pod względem hygienicznym, ale że wpaja nam szacunek dla własnej osoby.
We wszystkich podróżach, jakie odbywałem na Południu po opuszczeniu Hamptonu, starałem się zawsze kąpać codzień. Nie zawsze było to łatwem, szczególnie jeżeli mieszkałem u ludzi mojej rasy, mieszczących się niekiedy w jednej izbie; ale w takich razach szedłem do lasu i kąpałem się w pierwszym lepszym strumieniu. Usiłowałem też przekonywać murzynów, że łazienka powinna być w każdym domu.
Przez pewien czas w Hamptonie miałem tylko jednę parę skarpetek; prałem je wieczorem, gdy się zbrudziły i zawieszałem przy ogniu, żeby mogły wyschnąć do następnego dnia. Obowiązany byłem płacić dziesięć dolarów miesięcznie. Miałem płacić połowę pieniędzmi, a połowę pracą. Przybywszy do Hamptonu, miałem zaledwie pięćdziesiąt centów, a kilku dolarami, które mi przysyłał od czasu mój brat Jan, trudno mi było opłacić szkołę. Postanowiłem więc stać się niezbędnym jako odźwierny. Udało mi się to tak dobrze, że wkrótce zawiadomiono